Mędralowa i Jałowiec
Korzystając z pięknej pogody, która nie wiadomo jak długo jeszcze będzie nam sprzyjać,
postanowiliśmy zapuścić się tam gdzie mnie jeszcze nie było. Wybór padł na Pasmo
Mędralowej, jak się okazało wybór był doskonały. Fakt że dla niektórych normalnych
ludzi wstawanie o 7 rano w niedzielę wydaje się trochę dziwne ale my nałogowi wysiłkoholicy
już tak mamy. Nie tracąc czasu startujemy samochodem o 8 rano w stronę Jeleśni.
Powiem szczerze że jakoś nie specjalnie ekscytowałem się na ten wyjazd, Beskidy
znam wydawało mi się że nic specjalnie mnie już nie zaskoczy, jednak myliłem się.
Dotarliśmy do Jeleśni zostawiając samochód u Cioci Grzesia pospiesznie szykujemy
sprzęt bo głód śmigania narastał w czasie drogi. Ja zastanawiałem się jak ogarnę
ta trasę bo w sobotę zrobiłem 90 km na szosie i byłem trochę zmęczony, ale po początkowych
kilometrach noga się rozkręciła i szło nieźle. Najpierw asfaltem w stronę Korbielowa,
dobra rozgrzewka -, znajdujemy żółty szlak i śmigamy w górę, najpierw szuter potem
mostek i naszym oczom ukazała się ścianka nie do podjechania więc śmigamy na nogach
, pełni obaw jak nas dziś góry potraktują, kurczę jakbym chciał sobie pospacerować
to bym skoczył sobie do galerii! Szlak na szczęście stał się bardziej przyjazny
i jedziemy zdobywamy pierwszy szczyt Szelust, zjazd do Przełęczy Półgurskiej ,zaczyna
się robić bardzo przyjemnie. Dalej w górę i w dół przez Jaworzyne przełęcz Głuchaczki
a w tle Babia Góra, ach ten widok. Nęci nęci obiecuje wielka przygodę. może jeszcze
w tym sezonie -. Bardzo przyjemnym szlakiem z pięknymi widokami zdobywamy Mędralową,
szybko poszło. Na szczycie oprócz zajebiaszczego widoku na Babią spotykamy piękną
dorodna sarenkę (sarna na foto) a że jesteśmy wielbicielami przyrody robimy zdjęcie
i zachwycamy się pięknem jej zgrabnych nóg i ciekawego tyłu -komentując widok miedzy
sobą -. Niestety sarenka nie była sama tylko z „Jeleniem”. szkoda. Nic to śmigamy
dalej, zjazdy ciekawe mało kamieni widoki widoki. Humory pierwsza klasa -. Na Kolistym
Groniu odbijamy na zielony szlak i jedziemy w stronę przełęczy Klekociny tam planujemy
postój. W schronisku pt: Zygmuntówka pijemy chyba naj droższą herbatę za 5 zł i
ponieważ obsługa nie zbyt miła zbieramy się dalej. Towarzysza nam piękna pogoda
i widoki zresztą zobaczcie na zdjęcia bo opasać się tego nie da. Przez Beskidek
jedziemy w stronę Suchej Góry i dalej na Jałowiec. Na szczycie Jałowca napotykamy
namiot, niezła jazda tak sobie nocować w górach - po chwili z lasu wyłania się parka -
właściciele namiotu. Rozmawiamy chwilę o niebieskim szlaku, który jest na mapie ale
w rzeczywistości nie znaleźliśmy go. Nasza nowo poznana parka nie była zbyt pomocna
w poszukiwaniu szlaku, myślę że ich cel był troszkę inny niż wycieczki po górach,
choć szczytowanie z pewnością ich interesowało - Niebieskiego brak! Więc jedziemy
jakaś drogą w stronę Jałowca, i na a asfalt. Śmigamy w dół w stronę Jeleśni. Kończy
się nasza wyprawa, żal opuszczać nasze góry. Na koniec spotyka nas miła niespodzianka
w postaci pysznego swojskiego obiadu u Cioci Grzesia - Tak tego nam było trzeba!
Wracamy. Było pięknie nic więcej nie dodam!




















Relacja: Maciek