Leskowiec expedition 2013
Przy pięknej, deszczowej i mglistej pogodzie rozpoczęliśmy nasz pierwszomajowy hardcore
od wdrapania się na Chrobaczą łąkę. Na Chrobaczą, z przygodami, dotarliśmy przed
dziewiątą. Potem w towarzystwie swądu klocków i palonych tarcz zjechaliśmy szalonym
driftem do Międzybrodzia na zaporę. Tam podzieliliśmy się na dwie grupy: szczytową
- atakującą Żar czerwonym szlakiem i lajtową - kawka, piweczko itd :) Grupa lajtowa,
jak sama nazwa wskazuje, lajtowo pojechała na kawę u pani Koniowej do Porąbki a
potem puściła się Puszczą na Kocierz.
W drodze sporo prowadzenia, w lesie duża wilgoć, mgła a na ziemi mokre liście, gałęzie
i kamienie... W drodze na Kocierz gubimy Pawła i Damiana - jak się okazało nie zauważyli
ostrego skrętu i puścili się w dół jak im było wygodniej, hehe.
Na Kocierzu połączyły się ze sobą grupy "Lajtowa" i "Żarowa". W grupie liczniejszej,
choć wciąż pomniejszonej o 2 osobników ruszyliśmy w stronę Potrójnej - tam mieliśmy
czekać na zagubionych;) Szlaki były w większości przejezdne, ale niekiedy trzeba
było skapitulować przed jakimś bardziej stromym i kamienistym podjazdem... Na Potrójnej
mała sesja foto i uzupełnienie prowiantu, w międzyczasie dojeżdżają do nas dwie
zbłąkane owieczki;) I już w 14! osobowej ekipie ciśniemy na Leskowiec.
O tym, że szlaki Beskidu Małego to nie bułka z masłem niech poświadczą straty w
sprzęcie: dwie gumy, dwa urwane haki i jedna wykrzywiona przerzutka. Uszczerbków
na zdrowiu uczestników nie odnotowano, choć zdarzały się mniejsze glebki spowodowane
głównie uślizgiwaniem się kół ;) Na Leskowcu dłuższy popas, całkiem sporo ludzi
w schronisku i pod. Szybki okocim, bigmilk i można jechać dalej ;) W tym miejscu
skład znowu zmalał - trójka chłopaków zjechała z Bartkiem, który wcześniej w okolicy
Łamanej Skały urwał hak, do Andrychowa by stamtąd mógł wrócić do Bielska PKP....
Zielony to już poezja sama w sobie i nie tylko. Wspaniałe zjazdy, łagodne podjazdy
i przygrzewające, majowe słońce. Pędziliśmy aż do asfaltu, gdzie wypadliśmy na szosę
do Żywca i popedałowaliśmy przez Tresną do Międzybrodzia. Tam ponosząc ciężkie straty
w glikogenie i sakramenckie ubytki megakalorii przypuściliśmy zmasowany atak na
Przegibek... A później było już z górki do domu :)
Relacja: Karel i Paweł